Rozważanie na niedzielę, 12 czerwca 2016

Przebacz, Panie, winę mego grzechu (Ps 32, 5)

Król Dawid zgrzeszył; zaślepiony namiętnością przyprawił o śmierć Uriasza, aby zawładnąć jego żoną. Prorok Natan posłany przez Boga, posługując się przypowieścią, pragnie dać mu zrozumieć ciężkość jego winy. Król oburza się słysząc opowiadanie o bogatym właścicielu trzody, który chcąc przygotować obiad gościowi, kradnie jedyną owieczkę biedakowi. Osądza go jako winnego. Lecz kiedy Natan mówi: „Ty jesteś tym człowiekiem!” (2 Sm 12, 7), pojmuje i opłakuje swój grzech. Bóg kazał go namaścić na króla, obsypał bogactwami i wszelkiego rodzaju dobrami, lecz to wszystko nie wystarczyło mu i, gardząc prawem Bożym, odebrał żonę drugiemu. Wina jest ciężka; Bóg jednak przebacza mu, ponieważ Dawid uznaje ją i pokornie wyznaje: „Zgrzeszyłem wobec Pana” (tamże 13). Musi jednak za swój grzech ponieść karę: „Syn, który ci się urodzi, na pewno umrze” (tamże 14). Miłosierdzie Boże przebacza grzesznikowi uznającemu swoją winę, lecz to samo miłosierdzie karze go, aby nie grzeszył więcej.

Jednak zawarty w dzisiejszej ewangelii problem miłosierdzia i przebaczenia Bożego ukazany jest już w nowym świetle, a mianowicie w aspekcie zbawienia dokonującego się już teraz. Bóg nie posyła już proroków, aby karcili grzeszników, posłał natomiast Syna, aby ich zbawił. On zaś szuka ich wszędzie, w domach i na drogach. Oto Jezus w domu Szymona faryzeusza, który Go zaprosił na obiad, raczej by go krytykować niż okazać Mu przyjaźń; Jezus siedząc za stołem pozwala, że kobieta grzesznica całuje i namaszcza Jego stopy. Szymon oburza się na tak śmiały gest: „Gdyby on był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która Go się dotyka” (Łk 7, 39). Również on, jak Dawid – i z mniejszą jeszcze słusznością – gorszy się postępowaniem drugich, nie troszcząc się bynajmniej o własne. Lecz Jezus, jak Natan posługuje się przypowieścią, stara się oświecić faryzeusza: dwom dłużnikom podarowano dług, który z nich będzie więcej miłował wierzyciela? „Ten, któremu więcej darował” (tamże 43), odpowiedział Szymon, nie spostrzegając się, że – jak Dawid – tą odpowiedzią wydał sam wyrok na siebie. Niewiasta popełniła wiele grzechów, to prawda, lecz zostały jej odpuszczone ze względu na wielką miłość, jaką okazała w owym geście obmycia łzami stóp Pana, wytarcia ich włosami, ucałowania i namaszczenia ich olejkiem. Szymon nie popełnił tych „licznych grzechów” (tamże 37), lecz ma serce zamknięte dla miłości – „nie dałeś Mi pocałunku… głowy nie namaściłeś Mi oliwą” (tamże 45-46) – jest natomiast skłonny do krytyki, do gorszenia się. Gdyby Szymon uznał swoją winę, przede wszystkim winę gwałtownej chęci przychwycenia Zbawiciela na błędzie – dostąpiłby przebaczenia, a miłosierdzie Boże, litując się nad nim, napełniłoby go miłością.

Przebaczenie grzechów jest równocześnie inicjatywą najmiłosierniejszej miłości Boga i odpowiedzią pokutującej miłości człowieka. Im bardziej człowiek żałuje z pobudki miłości, tym obfitsze jest przebaczenie Boga, który odpuszcza nie tylko winę, lecz także karę. Jezus nie nakłada pokuty grzesznej niewieście, nie tylko dlatego, że jej miłość jest wielka, lecz przede wszystkim dlatego, że On sam wziął ją na siebie ofiarując życie swoje za grzechy ludzi.

– Panie, ofiaruję ci moją przeszłość, powierzam ją Twojemu miłosierdziu, ufając, że dostąpię przebaczenia tylko dzięki Twojej dobroci; nie usiłuję tłumaczyć się ani upewniać co do przeszłości wysuwając jakąś moją nieznaczną zasługę czy dobry uczynek, jakąś pokutę lub dobre postanowienie; zarówno przeszłość, jak i przyszłość zdaję na Twoje miłosierdzie…

Staję przed Tobą, o Święty Boże, wspominając z bólem mój grzech, zdradę Twej przyjaźni, pewność mojej słabości i nieudolności, lecz zarazem ufając Twojej cudownej miłości, nigdy nie sytej – której mi nigdy nie brakło. Zlituj się nade mną! Nie ufaj mi, bądź przy mnie, wiesz przecież jak staję się krnąbrny i uparty, gdy tylko złagodzisz czujność. Nie nakładaj jednak ciężaru, o Panie, ponad moje siły, które są śmiesznie słabe, bierz mnie takim, jakim jestem, jakim zostałem stworzony, aby mnie odnowić, jak Ty chcesz, czyniąc mnie zdolnym do wypełniania Twojej woli.

Nie śmiem nawet wyznać, że Cię miłuję; chciałbym nawet udowodnić Ci to, lecz oto Już potrzebuję Ciebie: nie mógłbym Cię miłować, gdybyś Ty mnie nie miłował. O Boże, stwórz we mnie serce nowe… Uczyń mnie prawdziwym dzieckiem, godnym Królestwa i obietnicy, dzieckiem, na które spłynie Twoja krew, aby w nim pulsowało Twoje życie… Wiem, że nie mam siły… bądź zawsze ze mną, pracuj ze mną, walcz we mnie. Panie, rumienię się, gdy składam Ci w ofierze moją skruszoną miłość (P. Lyonnet).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. II, str. 275