Rozważanie na niedzielę, 13 września 2015

„Pan mnie wspomaga, dlatego wstydu nie doznam” (Iz 50, 7)

Jeszcze raz liturgia niedzielna ukazuje nam paradoks krzyża, tajemnicę cierpienia i zbawienia, śmierci i życia. Rozpoczyna ona pierwsze czytanie (Iz 50, 5-9) trzecią pieśnią Sługi Pańskiego, podniosłym i pełnym nadziei wspomnieniem cierpień wynagradzających. Pismo święte, dzisiaj odczytywane, podkreśla dwojaką postawę Sługi: dobrowolne i ciche przyjęcie cierpienia oraz pełne ufności zdanie się na Boga. „Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem” (tamże 5-6). Proroczy i wzruszający opis postawy Jezusa, który dobrowolnie pójdzie na mękę i śmierć, by wypełnić rozkaz Ojca. Lecz także prorocza zapowiedź pogodnej ufności, z jaką Jezus podejmie ostateczne cierpienie, całkowicie pewien pomocy Ojca: „Pan Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam” (tamże 7). Jest to jakby wstęp do ostatecznego triumfu, zarówno do zmartwychwstania i chwały, jak i do zbawienia człowieka.

Na tym tle szczególnego blasku nabiera dzisiejsza ewangelia (Mk 8, 27-35). Jezus, doprowadziwszy uczniów do uznania swego posłannictwa mesjańskiego, prostuje i uzupełnia wyobrażenie, jakie zarówno Dwunastu, jak i ich współziomkowie mieli o nim. Istotnie, wyjąwszy proroctwa o cierpieniach Sługi Pańskiego, naród żydowski, opierając się jedynie na tych, które ukazywały Mesjasza jako Zbawiciela i odnowiciela Izraela, wyobrażał sobie, że Pan dokona swojego dzieła przez chwałę i triumf. Sam Jezus gardzi tym pojęciem i zapowiada wyraźnie swoją mękę: „I zaczął ich pouczać, Że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć… że będzie zabity” (tamże 31). Piotr, który pierwszy z taką pewnością ogłosił: „Ty jesteś Mesjasz” (tamże 29), znowu pierwszy stawia sprzeciw: „wziął Go na bok i zaczął Go upominać” (tamże 32). Właśnie dlatego, że uznaje w Nim Mesjasza, Syna Boga żywego, Piotr nie może się z tym zgodzić, że Jezus musi poddać się prześladowaniu i śmierci. Jako prawdziwy Żyd gorszy się on krzyżem i uważa go za głupstwo, niedorzeczność. Lecz Jezus nie oszczędza go, co więcej, odnosi się do niego jak do kusiciela na pustyni: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (tamże 33). Twarde słowa, z których jasno wynika, że wszelki wysiłek, by odrzucić krzyż, by utworzyć sobie chrześcijaństwo bez Ukrzyżowanego, by wykluczyć cierpienie z własnego życia, jest z poduszczenia Szatana. Dlatego Jezus, po rozmowie z powiernikami swej męki, przywołał tłumy i ogłosił wszystkim konieczność krzyża. „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” (tamże 34. 35). Apostołowie powoli zrozumieją tę naukę, wszyscy w ten czy inny sposób poniosą krzyż i oddadzą własne życie za Chrystusa; Piotr zaś później z miłości ku Panu sam umrze na tym krzyżu, który go tak zgorszył.

Ostatnią refleksję podsuwa drugie czytanie (Jk 2, 14-18) nauczając, Że wiara bez uczynków jest martwa. Jeżeli chrześcijanin nie dowiedzie swojej wiary w Chrystusa godząc się nieść razem z Nim krzyż, próżna jest jego wiara.

– O dzieci Boże, przekształcajmy się razem w Boga-Człowieka umęczonego, który okazał nam tak wielką miłość, że umarł za nas w sposób bardzo haniebny, bolesny i gorzki. I tylko z miłości, jaką miał dla nas!

O Boże i Człowieku, spraw, abyśmy pojęli, jak bardzo nas umiłowałeś miłością wierną i bez zastrzeżeń, oddając się całkowicie, bo nas ukochałeś. Chcesz, aby dzieci Twoje odpowiedziały Ci w jakiś sposób na tę czystość miłości, wierność najpokorniejszą. Uczyń nas więc wytrwałymi i bardzo wiernymi Tobie. O Boże i Człowieku, Ty poznałeś wszystkie cierpienia, Ty umiłowałeś nas miłością prawdziwie czystą i wierną i oddałeś nam najjaśniejsze świadectwo o niej przez swoje narodzenie, życie i śmierć. Lecz wskutek naszej niewierności zapominamy, że dla nas narodziłeś się ubogi, w cierpieniu i we wzgardzie. A Twoja śmierć, również tak nędzna i pełna poniżenia, w najwyższym cierpieniu, zniewadze i hańbie, nie pobudza nas nieustannie do umierania sobie we wszystkim.

Kto z nas odpowiada na tak wierną i boską wierność choćby małą, lecz żywą i nieustanną wiarą? Niestety, prawie nikt z nas nie zna swego ścisłego obowiązku i gotów jest zrzucić z siebie wszelki ciężar. O Boże i Człowieku pokarany za nas, tak nam byłeś wierny, spraw, aby wszyscy byli wiernymi Tobie (zob. bł. Aniela s Foligno).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 188